Hihi, nie masz pojęcia, jaką miałam minę, gdy wyprorokowałam zawartość przepisu :D A Twój sposób na dżem morelowy, jaki jest?
Nic dodać nic ująć :aby zachować aromat, kolor, zapach i smak owocu potrzeba tylko króciutkiej obróbki termicznej (a ja czytam gotować 3 godz. merdając łyżką , następnego dnia...) to co najlepsze pójdzie w .. komin. Żelfix , jakaż to ''trucizna'' ? Chyba wiecej szkody robi w ''organiźmie'': brak życzliwości, empatii, uśmiechu na twarzy niż trochę proszku z paczusi .
Aaaa ja do moreli czy brzoskwini na sam koniec dolewam spory gull albo dwa ..brandy . Sacramensco smakują i żelifix nikomu nie przeszkadza .
Ale pięknie opowiedziałaś tę dżemową historię - aż chce się czytać!!!
megi65 - w samo sedno trafiłaś, jak zwykle zresztą :) Lepiej czasem z uśmiechem się podżemiksować ze smakiem niż udawać, że to co 3 dni gotowane lepiej smakuje. Grunt to dobre nastawienie. I z taką to przemądrą myślą odmeldowuję się do kuchni zadżemiksować 1,70 czarnej porzeczki :D ba, gorzej! trzeba się jeszcze przyznać, że zamierzam zmarnować skrórki i pestki, przecierając zagotowane porzeczki przez sito, dla uzyskania jedwabistej dżemiksowej konsystencji - niech żyje dobry smak, dobry humor i jeszcze więcej luzu w kuchni
fajne :-)
Dziękuję
Dodam, że dżemik jeszcze lepiej smakuje kiedy owoce nie są zbyt mocno dojrzałe.
Robię dokładnie tak samo. Pięknie, żółciutko wyglądają na początku, później w zimnej spiżarce trochę ściemnieją.
3 kg moreli, 1 kg cukru / dla lubiących mniej słodko/. Umyte i wypestkowane morele gotuję w microfali 3x po 4 minuty / 750 mocy/. Po ostygnięciu miksuję i gotuję w rondlu z grubym dnem około 1 godziny ,aby zagęścić, dodaję cukier i gotuję około 1/2 godziny. Wrzące przelewam do słoików / wyparzonych/ , zakręcam i odwracam do góry dnem.
Mój "dżem" nie ma stałej konsystencji, jest " półpłynny ", ale taki nam smakuje, a do Zachera jest idealny.
Z żelfixu "wyrosłam " już dawno, nie lubię jego zapachu. Ciemnieje , tak jak pisze Alll,również przez odparowywanie, ale jego aromat jest mocniejszy.
...no i tym sposobem dowiedziałam się, że i ja robię dżem wg tego "sekretnego" przepisu:) właśnie wczoraj popełniłam 22 słoiki ;)
Morelowy dżem potrafi zawrócić w głowie. Nie wyobrażam sobie innego dodatku do croissantów czy crepes, choćby i nie najświeższej próby. Oczywiście tylko we Francji. :) Z jakąż dumą wynalazłem we francuskim sklepiku takowy dżem stylizowany "zewnętrznie" na babciny. ;) Kto komu zabroni samego siebie ciut pooszukiwać. :) A artykuł, jak zawsze, do przeczytania jednym tchem. Wakacyjne pozdrowienia!
Właśnie produkuje w wielkim garze. Jedna partia z cynamonem , kolejna z rumem i ''śmiercionośnym '' proszkiem a trzecia z kardamonem będzie jutro bladym świtem kręcona. Pozdrawiam wszystkie ''Bonduellki'' upalnym porą ))
Jestem za luzem;) Historyjka przednia
Wkn - to smak tamtejszych moreli. Za owocami (morele) nie przepadam. Choć alpejskie chyba są bardziej soczyste niż, te które znam z Polski. Z dżemów chyba wolę brzoskwiniowy.
Ale za bimber morelowy oddam wszystko. Marillienschnaps. Mam najdroższą butelkę, zakupioną w lokalnej destylarnii - ceny napitkow były spore, wybraliśmy najmniejszą butelczynę - która okazała się jedną z droższych. No nic - było to w okrągłą rocznicę ślubu - niech będzie prezent - i czeka następnych rocznic.
Mnie natomiast powala na kolana bez - zarówno w postaci soku, jak i dzemu. Ile razy jesteśmy w Austrii - stanowi podstawę sniadaniową.
Rzymianka (2014-07-13 22:32)
Dobre! Myślałam , że udoskonalę swój przepis na dżem mój ulubiony, a tu fajna historyjka, a dżem dalej będę robić swoim sposobem.