Mój nieżyjący już ojciec był myśliwym.W naszym domu tylko on potrafił przyrządzić pyszną dziczyznę.Przepyszny pasztet z dziczyzny,którego smaku nie zapomnę czy właśnie dziczyznę uduszoną w śmietanie.Ja nie potrafiłam sie jedynie przekonać do jedzenia bażantów czy kuropatw nie smakowały mi.Wspomnienia...zawsze czekałam na powrót ojca z polowania a potem było mi żal tych zwierzątek..no i obróbka..nieciekawa.
Myszamycha - obróbka podobna do innych rodzajów mięsa, tylko tych innych nie oglądasz ;)
Ja ze swego doświadczenia (a też częściej u mnie dziczyzna niż inne rodzaje mięsa) mogę dodać, że najlepszym dla mnie sposobem marynowania dziczyzny (dzik, jeleń, sarna) jest moczenie mięsa w maślance. Mięso z winnej lub octowej marynaty mi nie smakuje. Jeśli nie maślanka to marynowanie "na sucho" ewentualnie skropione niewielką ilością czerwonego octu winnego,ale pasuje mi tylko jeden ocet.
witam a. Ja moczę w maślance mięso tylko w przypadku, gdy jest marbej jakości. Dobre dzikie mięsko tego nie potrzebuje. Fakt, że maślanka kruszy mięso i powoduje zmianę zapachu, a i kolor staje się ładniejszy, tj, bardziej różowy. Stosuję maślankę tylko w przypadku gdy nie jestem pewna, że mięso zostało dobrze sprawione. Czyli wtedy, gdy robił to ktoś inny niż mój mąż! Polecam tą metodę wszystkim, którzy nabywają mięso w sklepie. Trzeba mięso świeże, badź mrożone włożyć do maślanki przez dobę i przechowywać w lodóce. Po dwunastu godzinach (jeśli to możliwe to częściej) mięso przewrócić. Ilosć maślanki jest uzależniona od wielkości mięsa. Kawałek mięsa powinien być zalany maślanką w calości. Po zamarynowaniu należy mięso opłukać z maślanki i osuszyć papierowym ręcznikiem, bądź osączyć na durszlaku.
Mirasolek - zgadzam się w całej rozciągłości, nie każe mięso wymaga marynowania (mąż poluje, więc mam dostęp do dobrego mięsa). Chodziło mi bardziej o to, że zupełnie nie smakuje mi mięso z winnych marynat, które są namiętnie polecane we wszytkich książkach kucharskich.
No ja też nie rozumiem zachwytów nad mięsem marynowanym przez kilka dni w marynatach winnych, octowych, czy cytrusowych. Próbowałam, ale moja rodzina nie przyjęła tego typu pieczeni z entuzjazmem. Stanowczo wolę suche marynaty i bejce na bazie musztard. A jak jeszcze nie tak dawno przeczytałam dwie opinie na jakimś portalu kulinarnym, żeby nie stosować podanego przepisu (dotyczył marynowanego w marynacie z wina schabu z dzika), bo szkoda marnować mięsa, to tylko utwierdziłam się w przekonaniu, ze mam rację. Tak więc poieram Cię w całej rozciągłości a.
Dla mnie marynata z octem to tragedia niewielka ilość soku z cytrayny dopuszczalna, pekluję mięso podobnie jak wieprzowinę i to najlepiej wszystkim smakuje. Wino do marynaty też ne przejdzie, ewentualnie piwo do podlewania.
Witam!Moim sposobem na dziczyznę jest szpikowanie mięsa czosnkiem,obkładanie warzywami , ocet balsamiczny,zioła utłuczone w możdzieżu ziele angielskie,kolendra ,pieprz jałowiec,pieprz ziołowy sól oczywiście.Marynuję nawet trzy dni ale i po dobie można upiec.
Witam
Podana proporcja słoniy do dziczyzny to nieporozumienie. Ja robie pasztet np z jelenia czy z sarny bez grama słoniny nie jest ani suchy ani wiórowaty, a zdrowy i mniej kaloryczny dodaję wieprzowinę w postaci łopatki i wątróbkę smażona na gęsim smalcu lub oliwie.
Mrożona tusza nie wymaga moczenia w jakiej kolwiek zalewie wymaga duszenia w jarzynach i ziołach, nie nalezy bać się przypraw dziczyzna je lubi.
Leanna, co kraj to obyczaj, A Ty tu tak kategorycznie, hahaha! Opublikuj proszę jakiś przepis to chętnie wypróbuję. Szczególnie spróbowałabym Twojej wersji pasztetu. A jeśli tak świetnie raziz sobie z dziczyzną, to świetnie. Nie musisz więc korzystać z moich prszepisów i porad. Pozdrawiam.
Szukam gdzie napsałam o proporcjach słoniny i przyznaję, że winno być przynajmniej 25 dkg do 0,5 kg słoniny albo boczku. Za błąd pisarski przepraszam. Jednak ja lubię gdy pasztet jest kremowy i się nie kruszy a tłuszcz zapewnia "smarowanie".
rs1107 (2013-01-04 08:38)
Uwielbiam dziczyznę. Najbardziej lubię potrawy z dzika. A mega lubię gulasz z dzika z kurkami w śmietanie. Moja koleżanka jest w tej kwestii specjalistką. Oczywiście również jest żoną myśliwego. Częściej na jej stole gości dziczyzna niż świnka czy kurczak. A ja niestety nie potrafię robić tak pysznego mięska, zawsze coś nie wyjdzie. To smak, to za twarde. Reasumując chylę czoła przed wszystkimi, którzy tę sztukę opanowali i chętnie bym również skorzystała z pomocy i doświadczenia.