Pewnego Bożego Narodzenia, bardzo dawno temu, Święty Mikołaj przygotowywał się do swojej corocznej podroży. Jednak wszędzie piętrzyły się problemy… Czterech z jego elfów zachorowało, a zastępcy nie produkowali zabawek tak szybko jak elfy, wiec Mikołaj zaczął podejrzewać, ze może nie zdążyć. Następnie pani Mikołajowa oświadczyła mu, ze jej Mama ma zamiar wkrótce ich odwiedzić, co bardzo zdenerwowało Mikołaja. Na domiar złego, kiedy poszedł zaprzęgać renifery, okazało się, ze trzy z nich są w zaawansowanej ciąży, a dwa inne przeskoczyły przez plot i zwiały - Bóg jeden wie dokąd. Mikołaj zdenerwował się jeszcze bardziej…
Kiedy zaczął pąkować sanie, jedna z płóz złamała się. Worek runął na ziemie, a zabawki rozsypały się dookoła. Wkurzony Mikołaj postanowił wrócić do domu na kawę i szklaneczkę whisky. Kiedy jednak otworzył barek, okazało się, ze elfy ukryły cały alkohol i nic nie było do wypicia. Roztrzęsiony Mikołaj upuścił dzbanek do kawy, który roztrzaskał się na kawałeczki na podłodze w kuchni. Poszedł więc po szczotkę, ale okazało się, ze myszy zjadły włosie, z którego była zrobiona…
I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Mikołaj poszedł otworzyć. Za drzwiami stał mały aniołek z piękna, wielka choinką. Aniołek radośnie zawołał:
- „Wesołych Świat, Mikołaju! Czyż nie piękny mamy dziś dzień? Przyniosłem dla Ciebie choinkę. Prawda, ze jest wspaniała? Gdzie chciałbyś, żebym ją wsadził?”
Stąd wzięła się tradycja aniołka na czubku choinki…
Iloria (2008-09-24 21:58)
hehe w tych wszystkich bajkach te morały powalają mnie na kolana