Mmm, też je uwielbiam. Dziś piekłam placek z dynią i antonówką, która jest dla mnie sygnałem, że koniec wakacji zbliża się wielkimi krokami. Szarą renetę zaczynają powoli wypierać atrakcyjniejsze dla oka, większe czerwonawe boskopy, o złotej renecie słuch niemal zaginął. Zastanawiałam się własnie ostatnio, czy uda mi się zdobyć ją gdzieś jeszcze, żeby sfotografować do artykułu z jabłkowej serii.
Doroto przypomniałaś mi smak mojego dziecinstwa . Dawno tam w ogrodzie mego dzieciństwa rosło piekne rozłożyste drzewo gęsto obsypane owocem i ten ... smak ! Ogrodu już nie ma , a ja czasem na targowisku szukam anansa z drzewa i szukam i szukam ....:)
Moje Ananasy na zdjęciu w artykule są jeszcze na granicy dojrzałości, a właściwie na chwilę przed osiągnięciem dojrzałości konsumpcyjnej. Wciąż lekko zielone, twardawe i kwaskowe, nieźle sprawdzają się w ciastach, plackach i deserach, a potem, gdy ich skórka stanie się jasnożóła, a miąższ żółtobiały, mmmm - najlepiej wyjmować je ze skrzynek z przechowalni i chrupać na surowo, gdy pachną odchodzącym latem.
Litooości Dorotko !! Poczułam ten zapach , kubeczki same przypomniały sobie ten smak z przed 30 lat ... matko jedyna to były rarytasy prosto z drzewa , ew. zaszyty spad w wysokiej trawie . A co powiesz o Kosztelach ..w zeszłym roku pod Czarnkowem nabyłam parę kilogramów . Od lat poluje za złota renetą , podejrzewam ,że już nie do zdobycia ..Szarą udaje mi sie kupować prawie całą zimę o ... złotej pooooooomarzyć jeno .. :)
O kasztelach powiem, że mi smutno, ponieważ prawie nie pamiętam ich smaku. Nie pamiętam też, żebym ostatnimi laty w ogóle widziała je w sprzedaży. Czasem ktoś mający nie mniej niż czterdziestkę na karku westchnię smętnie nad skrzynką pełną nowych odmian i spyta o kasztele, na co sprzedawczyni albo wzruszy ramionami, nie mając pojęcia, o co chodzi, albo powie, że będzie miała ewentualnie koksę, kaszteli to raczej nie. W ogóle chwała sprzedawcom osiedlowych zieleniaków, którzy wiedzą, jakie jabłka sprzedają (chociaż dzisiaj wyciągnęłam ze skrzynki ze Sunrise'ami parę sztuk nie wiadomo czego, ale na pewno nie Sunrise'ów :/
I ja, pozwolicie, wtrącę swoje trzy grosze do smakowitych wspominków. Kosztele miałam przyjemność ostatnio kupować u "babci" z jej starego ogródka pod Białymstokiem. Boskie, sssłodziuudkie, ech... Ale mam jeszcze bardzo przykrą wiadomość, a`propos szarej renety. U nas ( tzn. w Białymstoku) wycięto ostatnie szare renety, które można było spotkać w naszym zakątku Polski. O zgrozo sad był na terenie mojej uczelni (FUW w B-stoku) pod samym nosem zakładu biologii. Dziś już wiem, że było to unikatowe stanowisko tych drzew w całej Europie. No myślałam,że dyplom w proteście na kołku powieszę!!!
Muszę się pochwalić, że w zeszłym roku posadziłam kosztelę. W tym roku miała jedno jabłko, pielęgnowałam je, bo strasznie chciałam sobie przypomnieć jej smak. I co? I nic!
Dziecię mojej koleżanki poszło na maliny do mojego ogrodu i mimo, że na podwórku papierówka zrzucała już swoje złote skarby, to obdarła jedyne jabłuszko tak wyczekiwane. Zaraz mi się przypomniała scena z " Seksmisji" z zerwaniem świętego psiara. No cóz, poczekam do następnego roku i opowiem co u mojej koszteli.
bogdzia, ojojoj, życzę Ci z całego serca, żeby w przyszłym roku również pojawiły się owoce na Twojej młodziutkiej koszteli. Może się pojawią, bo jeszcze młodziutka. Później, gdy już na dobre wejdzie w okres owocowania, ta odmiana rodzi plennie co drugi rok. Będę się rozglądać za kosztelami tej jesieni, może na większych rynkach je znajdę - w końcu sadzonki tych jabłoni są dostępne dla sadowników, więc i owoce powinno dać się kupić - może jeszcze przyjdzie moda na stare odmiany - wszak babcia kosztela niemal z baroku pochodzi :)
DorDa, byłoby bardzo niedobrze dla naszych kubków smakowych (kochających jabłeczniki nad życie!), gdyby szare renety poszły w ślad za złotymi. Boskoop to nie to samo, niestety. Jest ładniejszy, ale nic ponad to :/
Kosztelę kupiłam, nie uwierzycie, ale w OBI w Olsztynie. Miałam trochę wątpiliwości czy się przyjmie, jednak wszystko było ok. Klimat na mojej warmińskiej wsi jest trochę surowy, a i zajączki zimą podchodzą pod zabudowania, więc na wszelki wypadek opatuliłam ją mocno i całe szczęście, bo śniegu było bardzo dużo i szarak obgryzł sąsiednie drzewko na wysokości około metra.
A swoją drogą, te stare odmiany pochodzące z naszych regionów jakoś łatwiej się prowadzi. Nie atakuje je tak mszyca i choroby, nie wymarzają. Co prawda, te nowe odmiany może i mają piękniejsze owoce, ale bez chemii się nie obejdzie, a i robaka w nich nie uświadczy.
Zające podobno jeszcze bardziel lubią korę młodych Piorosów, więc wyobraź sobie, co by się działo, gdybyś tę drugą odmianę posadziła. Na Twoim miejscu jednak też wybrałabym Ananasa - jest pyszny, choć mniej trwały. Ostatnio odkryłam też jabłka Sunrise - ich smak bardzo mi odpowiada, są niezwykle soczyste i orzeźwiające, kwaskowe i chrupiące, o miękkiej skórce - takie jak lubię :)
hanah30 (2011-08-12 10:09)
Ach gdzie się podziały antonówki i szare i złote renety?